Chile bez "prawa" do aborcji. Obywatele zagłosowali w referendum
W niedzielę 4 września w Chile odbyło się referendum dot. nowej konstytucji zaproponowanej przez rząd. Głosowanie było obowiązkowe. Według autorów katolickiego bloga Rorate Caeli, dokument to "najstraszliwszy wyraz prawniczego szaleństwa, jakie kiedykolwiek wymyślono". Z wyników głosowania wynika, że 62 proc. Chilijczyków opowiedziało się przeciwko jego przyjęciu.
"Prawnicze szaleństwo", czyli prawa dla zwierząt i środowiska
O nowej konstytucji proponowanej przez lewicowy rząd Chile informował The New York Times. Medium donosi, że projekt zakładał legalizację aborcji, nakaz powszechnej opieki zdrowotnej prowadzonej przez państwo, a także promocję ideologii gender w kraju.
Podobne informacje przekazał również The Daily Wire. Obie gazety donosiły, że w dokumencie próbowano przyznać prawa także zwierzętom i środowisku, zapewniając im tym samym opiekę rządową "od narodzin do śmierci". Nowa ustawa miała przyznać zwierzętom i środowisku m.in. prawo do mieszkania, edukacji, świadczeń emerytalnych, Internetu, czy bezpłatnych porad prawnych.
Nowa konstytucja pokłosiem rządów Augusto Pinocheta?
W nowej konstytucji uwzględniono, że "natura ma prawa", dlatego też ograniczono miejsca, w którym można wydobywać lit i miedzian. "Tekst zawierał zobowiązania do walki ze zmianami klimatycznymi i ochrony prawa Chilijczyków do wyboru własnej tożsamości »we wszystkich jej wymiarach i przejawach, w tym cechach seksualnych, tożsamości płciowej i ekspresji« – czytamy na łamach The New York Times.
W nowej konstytucji nie zabrakło zapisu o parytecie płci w organach państwowych i spółkach publicznych.
Gdyby Chilijczycy opowiedzieli się za przyjęciem dokumentu, zastąpiłby on konstytucję, która obowiązuje w Chile od 41 lat. Tymczasem wiele mediów podkreślało, że nowy projekt konstytucji ma korzenie w rządzach dyktatora Augusto Pinocheta i został narzucony. Choć działacze lewicy byli niepocieszeni wynikiem referendum, to prawa strona polityczna nie kryła zadowolenia.
"Gratulacje dla wyborców Chile, którzy właśnie w przytłaczającej większości zdecydowali, że nie zamienią najbogatszego kraju Ameryki Południowej w kolejną Wenezuelę" – napisał David Freddoso na Twitterze.